Kasia Wilk o swoich smakach życia

Drukuj
zdj. materiały prasowe
Kocham jeść. Od dziecka. Nigdy nie narzekałam na to, co miałam na talerzu. Rodzice zawsze powtarzali, że inne dzieci w innych państwach...

I w ten sposób zjadałam rzeczy, które na oko dziecka wcale nie wyglądały ani dobrze, ani zabawnie, ani kolorowo. Takie były czasy i nikt nie marudził, szczególnie ja. Dziewczynka o chłopięcym apetycie.Dziś zachwycam się makaronem z cukinii, możliwościami z kaszy jaglanej, pesto, lodami sezamowymi, czekoladowym lub serowym founde czy bananowym piwem. Ale najwięcej emocji i wzruszenia wywołują smaki z dzieciństwa- proste, naturalne. Zaledwie kilka do wyboru np. bułka z mlekiem i odrobiną masła. Przypomina mi kuchnie w rodzinnym domu na Małomicach i wiecznie zapracowaną mamę. Tą "potrawę" głównie serwował na kolację tata, gdy mama była jeszcze w pracy. Czasami dorzucił grubo pokrojone plastry czosnku ("dla zdrowotności"). Zabawa była niesamowita. Dzieciaki rzucający czosnkiem, gdy tylko "czujne" oko taty przymknęły np. wiadomości. Czosnek, jak się okazało to świetny materiał do strzelania, kleił się idealnie do ścian, mebli, sufitu, lamp. Nigdy nie zapomnę rozbawionej mamy, gdy to zobaczyła. Tak! Rozciapana bułka w mleku- pyszota! Niekoniecznie z czosnkiem.

Chleb- suchy albo z masłem, ze śmietaną, z cukrem. W każdej postaci. Pamiętam, kiedy kupowałam trzy bochenki chleba dziennie na naszą czteroosobową rodzinę. Inna sprawa, że do domu donosiłam dwa i pół bochenka wyjadając środek. Chleb towarzyszył nam na śniadanie, obiad i kolację, do sałatki warzywnej, ziemniaków i pieczonego kurczaka. Zawsze był! Zawsze zostawiałam piętki tacie, bo lubił, dopóki ktoś mi nie podpowiedział, że od piętek rosną piersi... Dziś wiem, że kłamał :-)Czerstwa bułka czy chleb w jajku odgrzana na patelni. Mama zawsze umiała zrobić coś z niczego. Nazywaliśmy to tostami i naprawdę były przepyszne. Pomijam fakt, że kiedyś chleb i bułka smakowały trochę inaczej. Makaron z truskawkami. Ostatnio przypomnieli mi o tym znajomi. Zjedliśmy na obiad w upalny dzień. Minęło z piętnaście lat kiedy ostatnio to jadłam. I znowu film, który mi się przypomina w związku z tym smakiem: działka, na której zbierałam/plewiłam truskawki, śmietana która robiła się sama z mleka, które trzeba było przynieść z portierni od Pana Jakóbczyka. Makaron, który robiła mama własnymi rekami, z mąki która stała w wielkiej skrzyni w piwnicy. Cudne wspomnienia! Zupa jarzynowa- pierwsza potrawa, której nauczyłam się przyrządzać. Byłam wtedy na początku podstawówki, wracałam pół godziny wcześniej niż mama i godzinę wcześniej niż tata. Obiad o godz. 15:00 po prostu musiał być, więc wyspecjalizowano mnie w robieniu zup. I do dziś uważam, że robię je najlepsze na świecie :-) "Chlebek Baby Jagi" - potocznie przez nas dzieciaków nazywany i... wciąż nie wiem jaka to roślina. Rosła na łące, miała maleńkie listki w kształcie serca i biały koszyczek kwiecia. Nie znam osoby, która by tego nie jadła. A, że miałam dość frywolne dzieciństwo i na długo znikałam z domu, to zasilałam się korzonkami. Wino z winogron - tata też umiał z niczego zrobić coś, można by rzec. I dalej nie będę pisać, bo wszyscy wiemy co za wspomnienia się z tym wiążą :-) Pieczone ziemniaki/jabłka, mizeria, pomidory ze śmietaną i dumką, kasza gryczana z sosem pieczeniowym i buraczkami, rosół co niedzielę, a z niego pomidorowa w poniedziałek, kopytka, kartoflanka. Długo bym mogła pisać... Blok, gumy "Turbo", kwaszone ogórki, krokiety z kapustą i grzybami. Chyba coś zjem...

Kasia Wilk