Smaki warte Poznania cz.2
DrukujPo wieczornej wizycie w Jeżyckiej pracowni kulinarnej, wyjętej jakby z kart powieści Małgorzaty Musierowicz, umocniła się moja wiara w młodzież i polskie kulinaria. Piękne bezpretensjonalne wnętrze, piękni bezpretensjonalni młodzi, zdolni ludzie – wcale nie kucharze, tylko gotujący designerzy i znakomite, naturalne swojskie a przy tym na wskroś współczesne smaki. Para młodych grafików na co dzień utrzymująca się z projektowania, w weekendy prowadzi pracownię kulinarną. To co przygotowali z regionalnych produktów certyfikowanych, było po prostu pyszne. Ech, gdybyż tak wszyscy potrafili zrezygnować z nowomodnych zadęć i kulinarnego wysokiego C, a zrobili coś swojego i z sercem… Póki co, będąc w Poznaniu, idźcie koniecznie do Bułki z Masłem. www.facebook.com/BulkazMaslemJezyce
Ranek nie zapowiadał tak przyjemnego wieczoru. Dzień zaczął się bowiem od konkursu na najlepszego tatara wielkopolski. Byłam jednym z osiemnastu jurorów, którzy zasiedli przy elegancko nakrytym stole, w bardzo stylowej restauracji muzycznej Pod Pretekstem.
Do konkursu na najlepszego tatara wielkopolski zgłoszono 33 propozycje. Pierwsze miejsce w konkurencji „tatar klasyczny” zdobyła restauracja Monidło z Poznania. Spośród „wariacji na temat tatara”, bezspornie najlepsze były kwiaty z rzodkwi wypełnione smakowitą sałatką z pomidorów i awokado, przygotowane przez kucharza restauracji Brasserie de l’Opera, z Hotelu Mercure w Poznaniu.
Jury pod przewodnictwem Jana Babczyszyna, pomysłodawcę poznańskiego festiwalu degustowało tatary dobre trzy godziny.
Degustacja 33 tatarów i potraw tataropodobnych okazała się zadaniem trudnym i niebezpiecznym. Z pośród mniej lub bardziej takich sobie propozycji udało nam się wyłuskać trzy, których nie trzeba się było wstydzić. A może po prostu było za gorąco na tatara? Mimo nie do końca szałowych wrażeń kulinarnych bawiłam się przednio! Wszystko dzięki temu, że siedziałam między Gienem Mientkiewiczem a Pawłem Lorochem a naprzeciwko miałam Piotra Bikonta i Mirosławę Olbińską. Więc niezależnie od tego co komu nie smakowało, przyjemności towarzyskie były pierwszej jakości. Żeby spędzić czas w tak wspaniałym gronie, mogłabym jeść tatary jeszcze dwie godziny!
Każde danie było dokładnie obfotografowywane i jeszcze zanim trafiało do ust, znajdowało się na kulinarnych blogach jurorów
Wojciech Lewandowski, organizator festiwalu w trakcie liczenia głosów. Który tatar wygra tę trudną konkurencję?
Środek dnia spędziłam na poznańskim rynku. Odwiedziłam stoisko węgierskie, bułgarskie i gruzińskie oraz Katię Roman Trzaskę, która przygotowywała smakowite i orzeźwiające koktajle na bazie dobrej poznańskiej wody.
Maryla Musidłowska
Pierwsza część relacji - Czytaj!