Ryby rulez!
Eskimosi nie chorują na serce, Grecy nie maja problemów z krążeniem, Japończycy to okazy zdrowia w naszym nękanym chorobami świecie. Dlaczego? Bo jedzą dużo ryb, oczywiście. Ryb morskich, tłustych i zawierających bombę Niezbędnych Nienasyconych Kwasów Tłuszczowych (NNKT) z rodziny Omega 3. Te kwasy to istny skarb. To, że chronią przed chorobami układu krążenia to jeszcze nic. Mają też zbawienny wpływ na nasze mózgi. Robimy się od nich szczęśliwsi, gdyż – jak udowodniono – chronią przed depresją. Robimy się też mądrzejsi. Dzieci, które jedzą dużo ryb rozwijają się o wiele szybciej niż te ryb pozbawione. Och, czemuż Polacy nie jedzą tyle ryb co inne nacje? Byłoby przecież wspaniale gdybyśmy byli szczęśliwsi i mądrzejsi… Tymczasem Polacy jedzą średnio nieco ponad 6 kg ryb rocznie a Japończycy aż 40! Jest różnica. Bardzo boleję nad tym, że zanikła stara, długa tradycja kuchni polskiej bogatej w ryby. Smutny smażony na byle jakim tłuszczu filet w panierce zamiast węgorzy, sumów, jesiotrów, dorszy i śledzi… Smażenie, czyli najbardziej popularna forma przyrządzania ryby jest sposobem najbardziej niezdrowym. I w gruncie rzeczy tak banalnym! Warto wrócić do staropolskich przepisów na wykwintne dania - ryby gotowane czy duszone w śmietanie. Bo przy wszystkich walorach zdrowotnych ryby są po prostu pyszne i nie na darmo były od wieków ozdobą królewskich stołów. Okazjonalne, świąteczne jedzenie ryb to stanowczo za mało. Ryba powinna gościć na naszym stole 3 razy w tygodniu. Przy odrobinie staranności w przygotowaniu i kilku dobrych przepisach odwdzięczy się smakiem, aromatem i zapewni nam zdrowie, mądrość i szczęście!
Magda Gessler