Niezłomny jak bób
DrukujW starożytnym Rzymie bób miał również istotne znaczenie polityczne, gdyż to właśnie jego ziarna wykorzystywano przy głosowaniach. Dość specyficzne podejście do bobu mieli natomiast starożytni pitagorejczycy, którzy zgodnie z naukami swojego mentora, optowali za odgórnym wprowadzeniem zakazu spożywania bobu. Ich zdaniem bób miał powodować umysłową ociężałość, zaś osoby go jedzące, miały po śmierci za karę zmienić się w ziarna bobu. Średniowieczna Europa uznawała bób za pokarm pospólstwa, głównie dzięki jego ogólnej dostępności. W przeciwieństwie do mięsa (powszechnie obowiązywały zakazy polowań w pańskich lasach) bób mógł jeść każdy. A dzięki dużej zawartości cennych protein roślina ta zastępowało uboższym mięso. Chłopstwo żywiło się więc bobem i dziękowało Bogu za wyjątkową wytrzymałość tej rośliny na niesprzyjające warunki wegetacji. Bo bób zniesie dużo, by nie powiedzieć wszystko. Urośnie byle gdzie, przetrwa suszę i deszcze. Szkodniki go nie lubią, podobnie jak średniowieczna szlachta. A jednak jest w defensywie. Dziś nie jest już warzywem powszechnym, szczególnie w Polsce. Z jakichś powodów zapomnieliśmy o jego zaletach. Nie widzę wysokich krzaków bobu na wsiach, nie dostrzegam wielu upraw czy plantacji. Szkoda. Mój bób nie jest pospolity, wręcz przeciwnie – jest szalenie wykwintny i odkrywam go na nowo, podając miękkie, młode strąki z tartą bułką na maśle, zupełnie jak fasolkę szparagową. Jestem szalenie dumna z tego odkrycia, bo do tej pory nie przychodziło mi do głowy, że można jeść bób inaczej, niż pracowicie wyłuskując go z łupin. Mam nadzieję, że ten przysmak nie zniknie z mojego letniego stołu, podążając w krainę zapomnienia, w ślad za pasternakiem i jarmużem.
Magda Gessler