Indycza staranność

Na czym polega sekret dobrego indyka? Po pierwsze na tym, że jest... indyczką. Samice indyka, w przeciwieństwie do samców, mają dużo delikatniejsze mięso, nie mają łykowatych ud. Wynika to z faktu, że to indyk ugania się za indyczką, nie odwrotnie.

Drugi sekret to klarowane masło, w którym indyk musi dosłownie utonąć. Zanim jednak tak się stanie musimy naszego indyka przez noc moczyć w mineralnej, dobrej wodzie. Następnego dnia klarujemy masło z dodatkiem konfitowanej skórki pomarańczowej, soli i dwóch ząbków czosnku. Dobra proporcja to 0,5 kg masła na 5 kg indyka. W następnej kolejności bierzemy szeroką strzykawkę, napełniamy ją klarowanym, ciepłym, aromatycznym masłem i wstrzykujemy mocno schłodzonemu indykowi pod skórę ile wlezie, gdzie się da. Po tej nieco laboratoryjnej czynności naszego indyka czeka zabieg spa – zanurzamy go całego w tym samym, ciepłym maśle lub po prostu smarujemy go ręcznie. Znów ważna uwaga – indyk musi być zimny, najlepiej w ogóle robić to na mrozie. Wtedy masło od razu przylega do indyczej skóry i momentalnie na niej zastyga. W takiej postaci wkładamy go do srebrnej torby, w której później będziemy go piekli i umieszczamy na całą dobę w lodówce. Po tym czasie faszerujemy go mieszaniną moreli, rodzynek i kawałków żółtych batatów, dodajemy pomarańcze, mandarynki i namoczoną cieciorkę. Do tego odrobina kuminu, kminku, ze trzy goździki, utłuczony biały pieprz i szczypta prawdziwej, tartej gałki muszkatołowej. Bataty to moje wspomnienie z Kuby ale jeśli ktoś ich nie lubi, może zamiast nich dodać jadalne kasztany albo nawet zwykłe ziemniaki. Przez pierwszą godzinę pieczemy w 220 stopniach, potem zmniejszamy do 80 i pieczemy przez następne trzy godziny. Indyka podajemy suto posypanego pietruszką w towarzystwie puree z ziemniaków i kukurydzy w śmietanie.

Magda Gessler