Jak wybrać restaurację?
Jest kilka drogowskazów, które pomogą nam wybrać odpowiednie miejsce.
- Przede wszystkim... parking!
Jeśli stoi na nim jeden czy dwa samochody, nie radzę się zatrzymywać. Bo, co prawda pewnie jedzenie dostaniemy szybko, ale jakości wątpliwej. Dobra sława restauracji roznosi się błyskawicznie – ludzie świetnie wiedzą, gdzie można dobrze zjeść. Pełny parking – zwłaszcza jeśli są to samochody z lokalnymi rejestracjami – to dobry znak.
- "Miejscowi"
I jeszcze jedno: jeśli wchodzimy do knajpki, która ma włoską nazwę i obiecuje włoską kuchnię, a w środku siedzą Włosi, nie ma się nad czym zastanawiać. Będzie dobrze. Jedzenie dostaniemy włoskie, a nie podrabiane i udawane.
- Wnętrze
Wchodzimy i rozglądamy się. Patrzymy i... wąchamy. Jeśli wnętrze jest ładne, czyste – to duży plus. Ale ważne też, jak pachnie. Chemiczne odświeżacze moim zdaniem dyskwalifikują miejsce. Bo po pierwsze świadczą o tym, że właściciele nie cenią tego, co naturalne, a to już spory minus, po drugie – że być może chcą coś zamaskować. Na przykład zapach starego tłuszczu z kuchni...
Dobra restauracja pachnie jedzeniem. Świeżym jedzeniem. To otwiera apetyt, sprawia, że chce nam się tu zostać. Nie jest jednak najlepiej, kiedy wszystkie okna są zamknięte na głucho i jesteśmy skazani wyłącznie na aromaty smażenia i gotowania. Ma być świeżo i pachnąco. Przewietrzone wnętrze plus smakowite zapachy – to duet idealny.
Uwaga na zbyt wyszukany, drogi i ekskluzywny wystrój w zwykłej knajpce przy drodze. Nie jest to reguła, ale często bywa tak, że właściciele wydali już tak wielkie pieniądze na urządzenie wnętrza, że zabrakło ich na całą resztę, czyli dobrego kucharza i najlepsze jedzenie.
Oczywiście miło, jeśli ładny jest też widok za oknem. To nie jest decydujące, ale zdecydowanie lepiej się czujemy i bardziej nam wszystko smakuje, jeśli nie patrzymy podczas obiadu na stację benzynową czy fabrykę cementu. Jedzenie to nie tylko zaspokajanie głodu – powinniśmy karmić wszystkie zmysły.
- Karta
Otwieramy kartę. Jeśli jest zbyt długa, to zły znak. A jeszcze gorszy, jeśli na jednej stronie mamy menu włoskie, na kolejnej chińskie, potem idzie greckie, a na koniec polskie ze swojskim schabowym, bigosem i kaszanką. Świadczy to o tym, że właściciele nie mają pomysłu na swoją restaurację. I trudno uwierzyć, żeby kucharz był w stanie równie dobrze przygotować po kilka czy kilkanaście dań z różnych kuchni świata. Jak wtedy musiałaby wyglądać kuchnia, jak przy takim menu robić zakupy? Nie da się utrzymać wysokiej jakości. Możemy się raczej spodziewać byle czego, cudów nie ma.
Natomiast krótka karta to świadectwo tego, że dla gospodarzy ważniejsza jest jakość, nie ilość. Oczywiście żadnej gwarancji nie mamy, ale bardzo prawdopodobne, że te kilka dań będzie przygotowane starannie, ze świeżych produktów wysokiej jakości. Najlepiej, gdy kucharz stawia na potrawy lokalne – jeśli w restauracji nad morzem nie ma ryby, wstajemy i wychodzimy. Jedzenie powinno być przygotowane ze składników sezonowych. Latem grzyby, jagody, wiosną szparagi, jesienią zupa z dyni...
Super, jeśli restauracja ma swój profil. Swój charakter. Na przykład dania z gęsi, z ryb, z wołowiny... Można wtedy mieć nadzieję, że na każdą potrawę będzie pomysł, że ktoś o tym myśli, że zależy mu na tym, by się czymś wyróżnić.
Mam nadzieję, że te moje rady przydadzą się Państwu. Smacznych podróży!
Magda Gessler