Czerwona makrela

Sztukę kanapki do perfekcji opanowali Francuzi, ich grillowany croque-monsieur z szynką i serem Gruyère jest klasyką gatunku, podobnie jak wersja z jajkiem, czyli croque-madame.

Ten sam rodzaj kanapki spotkałam, o dziwo, na Majorce. Zamiast szynki stosuje się tam aromatyczne kawałki surowej lokalnej kiełbasy sobrassada ale sposób przygotowania dania jest identyczny. Po co jednak zawracać sobie głowę grillowaniem, skoro najlepsze kanapki to takie, jakie robiły nam nasze mamy? Pamiętam to upychanie w kanapkach wszystkich tych rzeczy, których dzieci nie znosiły. Na przykład makreli. W Polsce makrela jest tania, dostępna, świeżo wędzona i pyszna ale wyjątkowo znielubiona przez dzieci. Moja mama wyrzucała delikatnie niebezpieczne ości i ugniatała rybie mięso w miseczce z twarożkiem i kwaśną śmietaną, dodawała pastę pomidorową, słodką paprykę, świeżo siekaną cebulką, odrobinę pieprzu i ucierała to wszystko ze świeżym, wiejskim masłem. Odstawiała w lodówce i następnego dnia smarowała tym najlepsze na świecie kanapki. Pasta była czerwona, bo dzieci lubią kolor czerwony i w ogóle nie kojarzy im się z szarym mięsem makreli. Jej najpilniej strzeżonym sekretem była odrobina cukru, który znakomicie uwydatniała smak pasty.

Magda Gessler