Cielęcina na rozgrzewkę

Na „Cielęcinę łyżką jedzoną” będziemy potrzebować 1,5 kg zasznurowanej cielęcej szynki, czyli mięsa z tylnej ćwiartki. Zanim wrzucimy ją do pieca trzeba będzie mięso lekko zrumienić bez tłuszczu na grillowej patelni, żeby pozamykać wszystkie pory.

Teraz układamy mięso w kamionkowym garnczku z ciasną pokrywką albo po prostu w jakimś dużym naczyniu, które możemy dobrze przykryć. Dorzucamy z dziesięć dymek razem ze szczypiorem, pół główki nieoczyszczonego czosnku i masło. W zależności od upodobań możemy dołożyć od ćwiartki do nawet całej kostki masła. Żadnej soli, żadnego pieprzu, żadnego laurowego liścia, niech was ręka Boska broni. Przykrywamy naczynie, wkładamy do pieca nagrzanego do 80 stopni i pieczemy przez dobre cztery godziny. Po zdjęciu pokrywy naszym oczom i nosom ukaże się najcudowniejszy, bursztynowy sos, pełen naturalnego smaku cielęciny, smaku podkreślonego cebulką i czosnkiem. Kroimy pieczeń w cienkie plastry, układamy w głębokim talerzu i zalewamy sosem. Jemy łyżką, bo mięso jest tak miękkie, że rozpływa się już na talerzu. Znakomicie sprawdza się do tego pieczywo pytlowe, pyszna będzie też chrupiąca, świeża bagietka.

Magda Gessler