Wysysanie krewetki

Drukuj
zdj. shutterstock
Niedaleko Kadyksu, w hotelowej restauracji El Pellegrino mnie i mojemu przyjacielowi podano zupę sporządzoną na wywarze z dwudziestu dwóch carabineros.

Genialnie esencjonalna ale też i kosmicznie droga. Pytano nas dwukrotnie, czy na pewno jesteśmy świadomi jak drogą potrawę zamawiamy – cena kilograma tych krewetek w hurcie dochodzi do 70 euro. Zupa ta była czymś w rodzaju bouillabaisse, czyli dania, bez którego nie potrafią się obejść Francuzi, jednak poza sposobem przyrządzenia nie miała zbyt wiele wspólnego z prowansalskim oryginałem. Podejrzewam, że do bouillabaisse przyrządzonej na sposób francuski, spokojnie wystarczyłaby jedna taka krewetka i cztery głodne osoby najadłyby się do syta. W sercu Madrytu, przy Calle de Lagasca, mieści się słynna na cały świat restauracja La Trainera. Od 1966 roku Miguel Garcia Gomez karmi w niej najwspanialszymi owocami morza, pochodzącymi z najlepszych łowisk w Galicji. Latem najlepiej zamawiać tam właśnie królewskie carabineros. Podawane sauté, podlane znakomitym winem smakują tak obłędnie, że można zwariować ze szczęścia. Gigantyczne krewetki lądują na talerzu w całości. Należy delikatnie odłamać głowę w miejscu, w którym łączy się z resztą ciała i... natychmiast wyssać jej zawartość. W tej czysto perwersyjnej czynności kryje się prawdziwe osiągnięcie sedna smaku krewetki. Smaku, którego nie da się porównać z niczym innym.

Magda Gessler