Rewanż za armadę
DrukujPulpo znaczy ośmiornica. Pośród owoców morza, tylko na jej wizerunku ciążą legendy o gigantycznych kałamarnicach, miażdżących mackami okręty. Pulperie są w jakimś sensie formą zemsty rodzaju ludzkiego za owe akty dewastacji dokonywane przez legendarne stwory na dziełach szkutników. Zemsta rodzaju ludzkiego dotyka jednak bez porównania mniejszych osobników niż stwory-wytwory marynarskiej wyobraźni. Żywot przekazanej do pulperii pulpo jest krótki. Mierzy się bowiem wytrzymałością na zanurzanie we wrzątku. Najtwardsze osobniki miękną po trzecim zanurzeniu. Dosłownie. Pulperzysta (chyba mogę go tak nazwać), bierze wówczas nożyczki i godnymi wprawnej krawcowej ruchami, dzieli macki na plasterki. Delikatne białe mięso dosłownie rozpływa się w ustach. Smak plasterka zanurzonego w oliwie z czosnkiem koi szok jaki wywołuje procedura jego przyrządzania. I zachwiawszy humanitarnymi odczuciami, stawia - przynajmniej mnie - w rzędzie mścicieli miażdżonych przez morskie potwory okrętów słynnej niegdyś hiszpańskiej armady. Zanim bowiem spróbowałem pulpo w kiosku przy nabrzeżu portowym w Vigo (to tutaj zawinął Kolumb po swojej pierwszej podróży do Nowego Świata), stałem zdecydowanie po stronie ośmiornic.
INFO
Jak i z czego przyrządzić pulpo na sposób galicyjski, czyli pulpo alla gallega opisano w wielu witrynach, między innymi: www.pulpoalagallega.net oraz www.consumer.es zakładka Recetas.
Paweł Wroński