Łycha do kawusi
DrukujA było tak. Wędrowaliśmy Alpami trasą wokół Mont Blanc. Wieczór zastał nas wysoko w górach we francuskiej wiosce. Na drzwiach jednego z domów widniał napis informujący, że gospodarze oferują nocleg ze śniadaniem. Jakże byliśmy ucieszeni! Nocleg jak nocleg, małżeńskie łoże dziadków – jak podejrzewamy - aktualnych właścicieli było nastrojowe i zdecydowanie odbiegało od sztampy hotelowych standardów. Ale prawdziwy szok dopiero nas czekał. Gdy zeszliśmy na śniadanie zastaliśmy nakryty już stół. Nakrycie składało się z: miski, talerzyka, noża i łyżki. Na stole czekały: bagietka, konfitury, masło i kawa w dzbanku. Nasze umysły zaczęły pracować na najwyższych obrotach starając się rozwiązać tę zagadkę. O pomyłce nie mogło być mowy – oba nakrycia wyglądały identycznie. Talerzyk – to jasne na bagietkę, nóż do smarowania masłem i dżemem tejże. Po chwili namysłu przeznaczenie miski też stało się jasne – widać tak tu piją kawę. Natomiast łyżka pozostawała zagadka nierozwiązywalną. Patrzyliśmy na siebie, zdezorientowani. W tym momencie z sąsiedniego pomieszczenia czyli kuchni (bo nam, jako gościom, nakryto do śniadania w jadalni) doszły odgłosy wskazujące, że oto i gospodarze zasiadają do śniadania. Skradając się na paluszkach podeszliśmy do drzwi i zaczęliśmy podglądać. No i się wyjaśniło… (Osoby o ponadnormatywnej wrażliwości powinny w tym miejscu rozważyć, czy chcą czytać dalej!) Oto gospodarze, urywali kawałki bagietki, smarowali je za pomocą noża MASŁEM I DŻEMEM po czym wrzucali do miski z kawą. Następnie, za pomocą łyżki, WYŁAWIALI rozmoczone kawałki bułki z masłem i dżemem i wkładali je do ust z widoczną rozkoszą. To było wyjaśnienie, takie było przeznaczenie łyżki! Ale czy mogliśmy tę zagadkę rozwiązać sami? Nie! Bo gdy patrzyłam na francuskie śniadanko w jednej chwili stanęły mi przed oczyma pamięci horrory z dzieciństwa… Cała rodzina przy stole. Sięgam po biszkopciki (te długie marki San). Moczę w kakao lub herbacie... "Zaraz ci spadnie" - słyszę ostrzeżenie. W tym samym momencie biszkopcik łamie się nagle i część wpada do szklanki. Wówczas przy stole zalega cisza. Czując ciężar spojrzeń wszystkich biesiadników można było jeszcze rozpaczliwie ratować sytuację i łyżeczką wyławiać nieszczęsny biszkopcik. Jednak pod pręgierzem pełnych obrzydzenia spojrzeń najczęściej trzeba było po prostu wstać i wynieść corpus delicti czyli szklankę do kuchni aby w ten hańbiący sposób zakończyć posiłek.
Wiele lat później dowiedziałam się, że ten sposób picia/jedzenia kawy został we Francji wprowadzony przez arystokrację, aby zachęcić lud do picia kawy, do której nie był on przekonany. Dziś wrzucanie posmarowanej masłem i dżemem bułki do kawy uchodzi za plebejski sposób jedzenia śniadania. Choć… wiele osób, których nigdy bym o to nie posądziła, wyznało mi w tajemnicy, że owszem, w domu, w gronie rodzinnym… Bo to jest po prostu fantastyczne!
Monika Węgrzyn