Kawior żydowski

Drukuj
zdj. shutterstock
Kawioru w nim co prawda ani ziarenka, ale bywają tacy, którzy wolą go od prawdziwych jajeczek jesiotra. To po prostu smażona i siekana albo mielona wątróbka drobiowa.

Trzeba ją starannie oczyścić z krwi, usmażyć na oleju albo – zgodnie z tradycją – na gęsim smalcu, na ten sam tłuszcz wrzucić cebulę, potem wszystko drobniutko posiekać, dodać posiekane ugotowane na twardo jajko, doprawić solą, pieprzem i gotowe. Skąd nazwa? Ortodoksyjni żydzi kawioru nie jedzą – ryby z łuskami, które trudno odchodzą, takie jak jesiotr, podstawowy „dostarczyciel” kawioru, są na indeksie potraw zakazanych. Zresztą w kuchni żydów europejskich, kuchni z ubogiego sztetla, tak czy inaczej o takim luksusie mowy być nie mogło. Ta przystawka z wątróbki była więc jego namiastką. Może posiekane kawałeczki przypominały trochę ziarenka ikry?

Tak czy inaczej to jedno z najpopularniejszych dań kuchni żydowskiej – obok cymesu, kugla czy czulentu. Tradycyjnie podawano je w czasie kolacji szabasowej.

Podobno od XVI wieku toczy się spór o to, czy gęsi tuczone dla wątroby są koszerne czy nie. W końcu uznano, że tak, ale nie wszystkich to przekonało i część ortodoksyjnych żydów na wszelki wypadek wybiera kurzą. „Kawior” podaje się z macą, często ozdobiony natką pietruszki i jajkami na twardo.

Redakcja