„Danie dnia”, czyli wieczór we włoskiej restauracji
Drukuj
Właściciel Louis (Danny Aiello) jest tradycjonalistą – lubi domowe, włoskie potrawy i takimi chciałby raczyć swoich klientów. Jego syn Udo (Edoardo Ballerini) chce kuchni nowoczesnej, urozmaiconej, wyrafinowanej. Louis jest zrozpaczony - chciałby przekazać synowi interes, ale nie może pogodzić się zmianami, które ten na pewno wprowadzi. „Tu nie ma już nic do jedzenia!” – krzyczy do syna Louis oburzony wyrafinowanymi daniami w karcie. Ale to nie jedyny problem Louisa – do restauracji przychodzą ludzie mafii i chcą zostać jego wspólnikami. Propozycja nie do odrzucenia. Mimo odmowy, nie mają zamiaru opuścić lokalu. Do czasu. Ale najbardziej niewykłe jest w tym filmie zderzenie tego, co dzieje się na sali z tym, co dzieje się w kuchni. Sali wypełnionej po brzegi, choć na stolik trzeba czekać 45 minut. Gdzie kelnerzy uwijają się, grzecznie podając butelki wina, jako przeprosiny za długie oczekiwanie. Goście siedzą stłoczeni, bllisko siebie. Panuje przytulny nastrój degustacji i kulinarnej satysfakcji. Goście wzdychają z rozkoszy próbując wykwintnych dań. Popijają dobre wina. Z głośników płyną kojące rytmy.
Tymczasem piętro niżej trwa piekielne szaleństwo. Dodatkowo podsycane faktem, że na sali siedzą ważni goście. Tu trwa walka z czasem. Niemal wojna, gdzie chef jest brutalnym dyktatorem i żądającym całkowitego posłuszeństwa wodzem. Szczękają talerze i łyżki, tłum kucharzy na niewielkiej przestrzeni usiłuje wykonać jak naszybciej swoje zadania. Przy dźwiękach jazzu paruje woda na makaron, gotują się homary, dymią sosy, a okrzyki mieszają się z dźwiękami siekania.
Ten film jest jak dobrze zaplanowany posiłek – zaczyna się od przystawek, prowadzi nas przez dania główne, żeby na zakończenie zaoferować nam zaskakujący, ale odpowiednio dobrany deser, kończący szaleńczy dzień we włoskiej restauracji. Takiej, w której bywają mafiosi.
Anita Zuchora
INFO
- „Danie dnia” (Dinner Rush), reż. Bob Giraldi, USA 2000
- Do kupienia: amazon.com (5,41 dol.)