Szwajcaria: Z krowami przez śnieg

Drukuj
Szwajcarskie sery podbiły świat. Smakiem i jakością. Źródłem tego sukcesu są alpejskie hale z nieskażonym powietrzem i doskonałą paszą, na których krowy przebywają przez 3 miesiące w roku.

Podobnie jak wielu sąsiadów, Damien i Sophie spędzają ten czas na hali położonej kilkaset metrów wyżej od rodzinnego Morgins, w letnim gospodarstwie, gdzie rytm życia wyznaczają prace związane z opieką nad bydłem. Mają 16 krów rasy Évolène, brązowych w białe łaty z wielkimi rogami osadzonymi na wielkich łbach. Każda z nich daje ponad 3 tysięcy litrów mleka rocznie, a to jest majątek. Z hali, na której się pasą widać najeżony widowiskowymi turniami masyw Dents du Midi (3257 m). Tam zawsze leży śnieg. Zaskoczeniem dla wszystkich był jednak śnieg, który zaczął sypać nocą na hali, a nawet niżej, w Morgins. Szczególny dzień, jakim jest dzień powrotu z hal po letnim wypasie, zaskoczył i ludzi i zwierzęta śnieżną bielą. Tego dnia krowom czesze się ogony i szczotkuje sierść szczególnie starannie. A zgania na dół z przymocowanymi do poroży barwnymi stroikami. W przygotowaniach pomagają dzieci i przyjaciele, którzy zjawili się przed świtem. Gdy wszystko jest gotowe, ludzie zakładają ozdobione haftem koszule, tylko, że tym razem - na ciepłe kurtki, puchowe kamizelki, grube kubraki. Krowom przyozdabiają rogi. Jeszcze tylko kilka kolejek gorzałką lub czereśniowym likierem - do wyboru. Za zdrowie gospodarzy! W podzięce za pomoc! I za pomyślność! I można ruszać. Krowę alfa, Damien sprowadza osobiście. Pozostałe podążają za przewodniczką, trzeba tylko pilnować by się nie płoszyły i nie rozbiegały po lesie. Mimo to, że śnieg kryje przeszkody na stromej, śliskiej drodze, przy akompaniamencie dzwonków zawieszonych na krowich szyjach, stado zbiega do Morgins w zaskakującą krótkim czasie. Krowy wprowadza się na ogrodzony trawiasty taras, a Sophie i Damien częstują pomocników jabłecznikiem i winem. Dziękują przyjaciołom za pomoc i kończą wypasowy sezon. Potem trzeba już tylko przegnać krowy do ciepłej obory, w której przezimują, i wrócić na plac by cieszyć festiwalową atmosferą.

Paweł Wroński

INFO

Zwyczaj uroczystych redyków bydła jest rozpowszechniony jak Alpy długie i szerokie. Czerwcowe wyjście na hale określa się po francusku inalpe, po niemiecku Alpaufzug albo Alpauftrieb. Powrót w pierwszych dniach października - desalpé, Alpabzug albo Alpabtrieb. Włosi mówią w obu przypadkach transumanza. O terminach festiwali związanych z redykiem informują alpejskie gminy na swoich internetowych stronach.