Sylwestrowe stolice

Drukuj
Paryż, Londyn a może Rio de Janeiro? Zobaczcie, jak bawi się świat!

Paryż

Pamiętacie film Woody'ego Allena „O północy w Paryżu”? Co prawda jego akcja toczy się latem, ale sylwestrowa północ na Polach Elizejskich też jest bardzo atrakcyjna. Oczywiście tylko dla tych, którzy lubią tłumy. Zawsze są niemałe, a tej nocy po prostu nieprzeliczone. Co prawda, jak twierdzą złośliwi, składają się głównie z turystów, bo prawdziwi paryżanie na takie rozrywki patrzą z góry, ale to stanowczo przesada. Rzeczywiście turystów jest dużo, czemu trudno się dziwić, ale i tubylców sporo. Nie ma – tak jak w Nowym Jorku – zakazu picia alkoholu (zresztą – czy można sobie wyobrazić Paryż bez szampana?), nie ma też amerykańskiej psychozy antyterrorystycznej, więc plecak czy spora torba dozwolone. Tyle że trzeba mocno uważać, bo niejednemu w gorączce sylwestrowej nocy tajemniczo zniknął portfel czy aparat fotograficzny.

Władze miasta nie przygotowują specjalnych atrakcji (poza darmowymi przejazdami komunikacją miejską, ale czy to zasługuje od razu na miano atrakcji?) – turyści narzekają, że nie ma pokazu fajerwerków – co zwłaszcza boli tych, którzy pamiętają płonący od ogni sztucznych Paryż z 14 lipca – ani żadnych zorganizowanych występów aktorów czy piosenkarzy. A jednak ulica się bawi. Międzynarodowy tłum z euforią wznosi toasty, nieznajomi się całują, ściskają i we wszystkich niemal językach świata składają sobie życzenia. Warto przeżyć to choć raz.

A jeśli gotowi jesteście wydać trochę więcej, wybierzcie się (oczywiście trzeba wcześniej zrobić rezerwację) do któregoś z klubów nocnych na Montmartrze. Fantastyczna atmosfera gwarantowana. Uwaga – ci, którzy chcą spędzić w Paryżu tylko sylwestra i Nowy Rok i liczą, że przy okazji coś zwiedzą, niech o takim pomyśle zapomną. Wszystkie muzea pozamykane na głucho!

Londyn

Wielbiciele sztucznych ogni powinni w sylwestra odwiedzić Londyn. Już wiele godzin przed północą na wybrzeżu Tamizy koło London Eye i na Trafalgar Square gromadzi się tłum. Często dosłownie nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Trzeba więc przygotować się na to, że jeśli się tam znajdziemy, nie pójdziemy, dokąd chcemy, tylko dokąd poniesie nas fala ludzi. Północ oznajmia oczywiście Big Ben, potem niebo rozbłyskuje fajerwerkami. Trwa to około dziesięć minut – i tyle uroczystości oficjalnych. Ale miasto żyje jeszcze przez długie godziny. Rzeki ludzi (dosłownie) przepływają ulicami, otwarte są wszystkie knajpki, puby i bary, a nawet niektóre sklepy.

Atmosfera świetna, wszyscy z dużym entuzjazmem bratają się i obcałowują z nieznajomymi – jeśli za tym nie przepadacie, to problem – trudno tych objawów sympatii uniknąć. Czasem tylko ta wylewność podlana alkoholem może przerodzić się w... w to, co, niestety, dobrze znamy z angielskich stadionów piłkarskich. Zdarzały się sylwestry, po których londyńskie więzienia wyraźnie się zapełniały. Ale nikt nie powiedział, że tak musi być i w tym roku!

Rio de Janeiro

Samba kojarzy nam się z konkursami szkół tego tańca, wielką paradą i wszystkim tym, co związane z końcem szalonego brazylijskiego karnawału. A przecież ten karnawał ma kiedyś początek. Kiedy? Właśnie w sylwestra. Tej nocy zaczyna się świętowanie w rytmie samby. I na ulicach Rio de Janeiro, i na Copacabana – najsłynniejszej chyba plaży świata.

Ulicami miasta przechodzą (choć to chyba niewłaściwe słowo – lepiej byłoby powiedzieć: przetańczają) korowody półnagich tancerek i tancerzy. Brazylijczycy słyną z umiłowania zabawy, a tańczyć nie tylko kochają, ale i potrafią. Dosłownie trudno ustać w miejscu, kiedy patrzy się na „sambowiczów” pogrążonych w niemal transowym tańcu. Szalona jest cała noc, choć oczywiście północ zostaje specjalnie „wyróżniona” – z pontonów na zatoce odpalane są fajerwerki. Podobno robi się tak dla bezpieczeństwa, ale cała impreza tylko na tym zyskuje – wygląda to tak, jakby sztuczne ognie wynurzały się prosto z wody... Ale zabawa ani się na tym pokazie nie zaczyna, ani nie kończy. Biorą w niej udział tłumy, przy których wszyscy zgromadzeni na ulicach Londynu czy Paryża to zaledwie śmieszna garstka. Na Copacabanie potrafią witać nowy rok dwa miliony ludzi! Na plaży ustawia się wielką scenę, na której już od 20 gra muzyka, a ludzie tańczą – nie tylko sambę – do rana. Fascynująca jest mieszanka kultury brazylijskiej i afrykańskiej (w tej ostatniej dużą rolę gra egzotyczny kult Condomble z elementami ofiar ze zwierząt).

Dla nas mankamentem jest na pewno odległość (co oznacza koszty). No i jeszcze to, że, prawdę mówiąc, nie jest tam specjalnie bezpiecznie. Za to barwnie i karnawałowo – jak najbardziej.