Posmakuj Karaibów!
DrukujNajpiękniejsze kobiety świata, wszechobecny zapach smażonej świeżej ryby, limonki i pomarańczy. Oraz kawy i mleczka kokosowego. Czy Kolumbia to faktycznie trzy razy K? Kobiety, kawa i kokaina? Na pewno warto dołożyć czwarte K – kukurydzę. W całej Ameryce Południowej króluje ona bowiem niepodzielnie.
W mitologii prekolumbijskiej nie sposób zliczyć legend i opowieści na temat powstania tej rośliny. Aztekowie wierzyli np., że sam bóg Quetzalcoatl zatroszczył się o to, aby człowiek dostał jej nasiona (miało go to uczynić silniejszym). Zamienił się w czarną mrówkę, aby podstępem wydrzeć kukurydziane tajemnice innemu bogu.
Żółta kolba od zawsze jest obecna również w kuchni kolumbijskiej. Przed przybyciem kolonizatorów kobiety indiańskie wypiekały na rozgrzanych kamieniach placki kukurydziane wzbogacone o skrobiowy dodatek, czyli fasolę, a także ogólnie dostępne pataty – to był obiad codzienny. Dziś kolby kukurydzy smaży się, gotuje, piecze albo wrzuca do zupy. Ja z braku pietruszki i selera – dodawałam ja w Kolumbii do… rosołu. Jest ona też bazą sancocho – czyli kolumbijskiej zupy jarzynowej, w skład której wchodzą banany, platany, juka, ziemniaki, marchew i kukurydza właśnie.
Kaloryczne awokado o aksamitnym smaku, egzotyczny zapach kolendry i ziaren kakaowca, fasola, rozmaite odmiany papryk– od słodkiej po piekielnie ostrą – na takie to cuda natknęli się żeglarze z Hiszpanii. Nic dziwnego, że wielu z nich postanowiło pozostać po drugiej stronie oceanu.
Bananowa republika
Po 1853 roku w Kolumbii w regionie Santa Catalina y Providencia masowo i dosłownie zaczęto robić kokosy, zakładając plantacje kokosowe, a raczej… sadząc całe lasy palm. Tutaj wszystko pachnie kokosowo: olej do smażenia, ryba smażona na nim, mleczko pite prosto z łupiny, a nawet ryż, któremu wiórki kokosowe przydają słodkiego aromatu. Ale… nie samym orzechem kokosowym Kolumbia stoi.
Mamey, lulo, guanabana, tamarindo, curuba czy zapote? Trudny wybór, bez dwóch zdań! Kolumbia nazywana jest owocowym rajem – owoce je się na surowo albo smaży. Jedne można zjadać całe (mango), z drugich wyłuskiwać galaretowaty miąższ (mamoncillo), a z innych robi się tylko soki, które pija się z dodatkiem wody albo mleka. Gringo najczęściej mylą się przy zakupie… bananów. Gatunków jest wiele, a najsmaczniejsze są maleńkie i bardzo słodkie „baby”. Kiedy jednak zobaczyłam wielkie jak bumerangi zielone banany – nie mogłam się oprzeć i kupiłam cały kilogram. Były twarde, niejadalne! W każdym razie nie na surowo. Duże platanos kroi się wzdłuż i smaży na patelni, są bardzo częstym dodatkiem do obiadu. Moim największym zaskoczeniem, jeśli chodzi o owoce było… znane w Polsce mango, które jada się… z solą. Zanim owoc dojrzeje na tyle, by zatopić w nim zęby i poczuć jak słodki sok spływa po dłoni… kroi się jeszcze niedojrzały (czyli twardy) i posypuje solą. Brzmi dziwnie, a smakuje… wyśmienicie.
Owoce, kawa, ostre papryczki no i wszelkiej maści rybne stwory – to wszystko na Karaibach kolumbijskich smakuje przednio. Jest jednak coś, co budzi mój nieśmiały sprzeciw. Lokalny przysmak – hormiga culona. Czyli w dowolny tłumaczeniu mrówka dupczasta. Kiedy w prowincji Santander zaczyna się sezon, smażone mrówki można kupić na wagę w supermarketach, jednak moi amigos przekonują, że najlepiej smakuje prosto z ziemi. Należy ją tylko otrzepać z piasku, oderwać jej główkę i… gotowe. Smakuje kwaskowo, lekko pikantnie. Sos z mrówki natomiast jadłam – da się zjeść! Ale z polskimi mrówkami raczej nie warto próbować – poza wszystkim mają za małe d…
Iwona Chodrowska