Lucyna Ćwierczakiewiczowa
Wyobraźmy sobie, że w XIX wieku celebrytami byli Stefan Żeromski, Bolesław Prus, Eliza Orzeszkowa, Ignacy Paderewski i Władysław Reymont. I że można było ich spotkać w czwartek o 14.00 w warszawskim salonie Lucyny Ćwierczakiewiczowej przy ul. Królewskiej 3. Być może ten i ów obawiał się niewyparzonego języka gospodyni, jej inteligencji i bezkompromisowości, ale nie było takiego, który nie zachwycałby się jej kunsztem kulinarnym i talentem organizacyjnym. Prus ja uwielbiał, a Paderewski tak pisał do gospodyni: „…Czymże są moje muzyczne sukcesy wobec sławy Pani? Iluż to mężów, których żony dzięki Pani znają się na kuchni, błogosławi i po wsze czasy błogosławić będzie działalność Pani kiedy już moja muzyka przebrzmi?” A pani Lucyna na to: „Ktoś powiedział, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek. Do tego zdania zastosowałam moją działalność, ty zaś, Mistrzu, grą i twórczością swoją trafiasz do dusz i serc wszystkich ludzi. Mamy więc oboje pewne, choć różne zasługi...”
Lucyna Ćwierczakiewiczowa urodziła się w 1829 roku w rodzinie von Bachmanów. Jako, że była dziewczynką, nie dano jej żadnego formalnego wykształcenia. Nauczono ją za to dobrych manier, śpiewu, malarstwa, języka francuskiego, grania na instrumencie i prowadzenia gospodarstwa domowego. Ale niezależny charakter, inteligencja i temperament nie pozwoliły Lucynie na zostanie pięknym bluszczem przy bogatym mężu. Zamiast wić się wokół małżonka, Lucyna ze swoim pierwszym mężem, obywatelem ziemskim i leniem, po prostu się rozwiodła. Mając 23 lata ponownie wyszła za mąż, tym razem za pracowitego inżyniera - Stanisława Ćwierczakiewicza. Pisała o nim że był ''najzacniejszym, najrozumniejszym i najukochańszym z ludzi''. Po sześciu latach małżeństwa, nie doczekawszy się dzieci, Ćwierczakiewiczowa zajęła się pracą. Napisała swoją pierwszą książkę kucharską pt.: „Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast''. Wydała ją za pożyczone pieniądze. Książka okazała się bestsellerem. Dwa lata później wydała, tym razem za własne pieniądze, „365 obiadów za 5 zł” – książkę, która popularnością przebiła Trylogię Sienkiewicza. W 1870 r z powodu rozejścia się 70 000 egzemplarzy „Obiadów”, Bolesław Prus ułożył na cześć autorki nieco ironiczny dwuwiersz: „O czym u nas nie marzył Mickiewicz/To zdobyła pani Ćwierczakiewicz”
W latach 1865-94 prowadziła dział mody i gospodarstwa domowego w tygodniku „Bluszcz” oraz współpracowała z „Kurierem Warszawskim”. Począwszy od 1875 r. redagowała popularny kalendarz dla kobiet „Kalendarz na rok... Kolęda dla Gospodyń”. Publikowała w nim porady kulinarne i porady z zakresu gospodarstwa domowego oraz jako że była zwolenniczką emancypacji propagowała samodzielną pracę zawodową kobiet. W części literackiej kalendarza zamieszczała nowele, opowiadania i jednoaktowe sztuki teatralne. Jednym z najbardziej znanych sympatyków tych kalendarzy był Bolesław Prus, który je przez szereg lat, regularnie pod koniec każdego roku, reklamował w prowadzonych przez siebie „Nowinach”. Do każdego przeznaczonego dla Prusa egzemplarza „Kolęd” Ćwierczakiewiczowa dołączała słoiki wybornych marynat i konfitur. Uwielbienie dla autorki „365 obiadów za 5 złotych” nie jest jednak u Prusa zupełnie bezwarunkowe. Kiedy bowiem pani Lucyna umieściła na końcu „Kalendarza na rok 1881” poezje o wątpliwej wartości, pisarz wytknął im grafomaństwo (cytując smakowite przykłady), a dla złagodzenia krytyki dodał "Ale za to jaka tam jest polędwica z truflami, kwiczoły pieczone z rożna, kit zimowy do okien i tysiące innych klejnocików... Słowem - cacko, nie kalendarz!”.
O pani Lucynie Ćwierczakiewiczowej można by pisać w nieskończoność. Aż dziw bierze, że dotąd nie powstał film, czy serial o tej barwnej damie i niezwykłych czasach w jakich przyszło jej żyć. Kucharka-emancypantka zmarła w 1901 roku. Pochowana została w rodzinnym grobie swoich rodziców na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie. Zgodnie z jej ostatnią wolą pogrzeb był skromny: ''Żadnych wielkich kosztów pogrzebowych nie pozwalam ponosić: tyle jest biedy na świecie, więc uważam to za grzech''.
Kto chciałby odwiedzić grób Ćwierczakiewiczowej znajdzie jej skromny nagrobek na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie przy ulicy Żytniej 42, w kwaterze E, w rzędzie nr 1, pod numerem 6.
Maryla Musidłowska