O czym myśli bukiet róż?

Drukuj
Pierwszy stycznia. Dzwonek do drzwi. Na progu stoi Pan z bukietem róż. Przyszedł prosić mnie o rękę? Pomylił się i chce do córki?

Nowy sąsiad, który zalał mi łazienkę, a ja jeszcze nic nie wiem, bo nie zdążyłam do niej wejść? Zanim zdołałam się uczepić którejkolwiek z myśli, swobodnie i bez żadnej ustalonej kolejności wyświetlających się w mojej głowie, pan wydobył z siebie dźwięk językopodobny: „Wszyskieonajlepszeo poodpispszsz. O tu”. Stukał długopisem w kratkę przy moim adresie.
- A od kogo te kwiatki? – zaćwierkałam.
- Nieewiemkoaniutka - brzmiała odpowiedź.
Podpisałam. Kwiatki potraktowałam z sercem. Obcięłam im końce, bo na pewno w drodze nałykały się powietrza i szybko by zwiędły. Bąbel powietrza wciągany coraz wyżej i wyżej w głąb łodygi uniemożliwiłby przepływ wody. Więc ciachnęłam łodyżki z naddatkiem. Wlałam dużo zimnej wody do wazonu, bo róża lubi dużo pić. Zdjęłam z bukietu krępujące więzy i wstawiłam do naczynia, stukając łodyżkami o dno. Puk, puk, puk wytrząsałam z nich najmniejsze nawet bąbelki powietrza, które mogły by stanąć na drodze osmozie. Niemal usłyszałam jak kwiaty westchnęły: „uff, nareszcie w wodzie”. Kwiatowe westchnienie było chyba nawet wyraźniejsze od ludzkiej mowy Pana Posłańca. Głowy kwiatów rozejrzały się po otoczeniu . Różowe i fioletowe ozdobione gipurą i jakimiś zielonymi kuleczkami wyglądały jak z katalogu kawiarni internetowej. Tzn. po odjęciu nadmiaru dekoracji. Podobnie jak posłaniec nie potrafiły za wiele powiedzieć, ale dużo przyjemniej się na nie patrzyło. I w odróżnieniu od Pana wydawały z siebie bardzo przyjemny zapach. Zaciekawiona pochodzeniem bukietu, zaczęłam zgłębiać oferty kwiaciarni. Zafascynowały mnie nazwy kolorowych wiązanek. Co brzydszy bukiet to głupsza nazwa. „Westchnienie miłości”, „Powiew klasy” – chyba kasy - pomyślałam patrząc na pretensjonalny zdjęcie. Ciekawe jak nazywał się ten, który dostałam. „Krew i purpura?” Bo purpura to nie jest wbrew potocznemu mniemaniu kolor czerwony, tylko fiolet. Specyficzny odcień fioletu. W mojej kwiaciarni, gdybym ją miała, ten bukiet nazywałby się „Zemsta kardynała”. Tymczasem jak się okazało, po dłuższym przeszukiwaniu stron internetowych, nazywa się: „Powiew Orientu”. Dlaczego? Nie wiem, bukiet też nie wie, ale o tym myśli. Od tych myśli aż troszkę przywiądł. A babcia mówiła: „nie myśl tyle bo ci się zmarszczki zrobią”. Najwyraźniej te róże nie słuchały babci.