Nasz przyjaciel krecik?
DrukujPrzede wszystkim to nieprawda, że krety podgryzają korzenie roślin. Oczywiście mogą coś podkopać drążąc swoje tunele, ale korzenie jako pokarm zupełnie ich nie interesują. Niestety nie są wege. To zapamiętali mięsożercy. Najbardziej lubią dżdżownice, ale zjadają wszystkie żyjące pod ziemią bezkręgowce. Dzięki temu zmniejszają nieco ilość szkodników rzeczywiście żerujących na korzeniach roślin. Dżdżownice natomiast rozmnażają się na tyle sprawnie, że raczej ich nie zabraknie.
Jeśli zaś chodzi o estetyczną stronę zagadnienia, to rzeczywiście trudno polubić tę pagórkowatość, powstającą zazwyczaj rankiem, gdy my jeszcze smacznie śpimy. Trudno się nie zdenerwować gdy nagle zapadamy się idąc naszą - jeszcze wczoraj tak równą - ścieżką.
Zdecydowanie jednak odradzam zabijanie kretów i wsypywanie im do korytarzy przeróżnych brzydko pachnących specyfików. Pomijam to, że krety są objęte częściową ochroną gatunkową. Przede wszystkim to bardzo piękne, małe zwierzątka o aksamitnym futerku. Nie widzą, ale mają bardzo czuły słuch. Dzięki temu najlepiej jest wypłoszyć je hałasem. Można oczywiście kupić specjalne urządzenia wydające wibrujące dźwięki jednak jest też prostszy, a bardzo skuteczny sposób.
W ziemię, najlepiej tam gdzie już są krecie korytarze lub kopce wbijamy patyki. Na nich wieszamy plastikowe butelki, na przykład po wodzie mineralnej. Można nadziewać na patyczki całe butelki, dnem do góry. Jednak najlepiej jest przeciąć butelkę, ponacinać nieco jej boki i lekko powyginać. Dzięki temu wiatr łatwiej będzie poruszał butelką, a powstające drgania i szumy odstraszą kreta. To naprawdę działa. Od wielu lat tak robię, a kretów do wystraszenia mam sporo, bo w ziemi nawożonej tylko naturalnymi nawozami i ściółkowanej słomą jest zatrzęsienie dżdżownic. Po kilku dniach od zawieszenia butelek kreci problem znika.
Natomiast nie zauważyłam żeby krety unikały miejsc gdzie rosną rączniki, czosnek czy łoboda, choć mądrość ludowa nazywa ją rośliną na kreta. Może miała krety wabić, a wieść gminna coś pomieszała, kto wie.
Ula Zaborowska